Dziecinnie proste: “NEUROTECH”
Czasami wydaje mi się, że interfejsy łączące mózg z komputerem- zwłaszcza implanty - mogłyby naprawdę zmienić nasze możliwości. Pozwoliłyby nam korzystać z takich zalet technologii jak perfekcyjna pamięć, błyskawiczne matematyczne obliczenia czy szybka wymiana danych pomiędzy użytkownikami.. Uważam jednak, że choć brzmi to obiecująco, w praktyce jeszcze długo nie stanie się codziennością. Ale co uważam po 2 latach specjalizacji na kierunku AI i Blockchain na University of Law.? Zacznijmy od tych negatywów.
Przede wszystkim sądzę, że wszczepianie elektrod w mózg może wiążąć się z dużym ryzykiem. Możliwe komplikacje, takie jak infekcje, przesunięcia elektrod, krwotoki czy nawet badany już od dawna spadek zdolności poznawczych, sprawiają, że taka technologia może być jeszcze daleka do ideału. Chociaż dobrym przykładem jej potencjału jest leczenie choroby Parkinsona. Implanty stosowane w tych przypadkach stymulują określone obszary mózgu prądem, co daje niezwykłe efekty – pacjent, który wcześniej był unieruchomiony, nagle może się ruszać, chodzić, a nawet wykonywać skomplikowane ruchy. Jednak nawet tutaj występują skutki uboczne, takie jak problemy z mówieniem, koncentracją czy pamięcią. Uważam, że takie ryzyko jest zrozumiałe, gdy chodzi o leczenie ciężkich chorób, ale dla zdrowych osób? Byłoby to trudne do zaakceptowania bez naprawdę dużych korzyści.
Poza tym myślę, że samo ulepszanie zdrowego mózgu jest o wiele trudniejsze niż jego leczenie. Dla przykładu? Osoby z paraliżem mogą skorzystać z implantów, które zastępują uszkodzone nerwy. Ale poprawianie czegoś, co już działa prawidłowo, to zupełnie inny poziom wyzwania. Wydaje mi się, że potrzeba jeszcze wielu lat badań i błędów, zanim takie technologie będą dostępne na większą skalę i bez większych obaw o ich skutki.
Czasami zastanawiam się, czy rzeczywiście potrzebujemy implantów i interfejsów mózg-komputer, skoro już teraz technologia pozwala osiągać niezwykłe rzeczy. Pacjenci niesłyszący czy niewidomi mogą korzystać z implantów takich jak sztuczne ślimaki czy siatkówki. Osoby z chorobą Parkinsona albo cierpiące na przewlekły ból znajdują ulgę dzięki stymulacji głębokich struktur mózgu, która pobudza lub hamuje aktywność w określonych obszarach. Uważam jednak, że osiągnięcie szerokopasmowego połączenia między mózgiem a komputerem, które pozwoliłoby znacząco podnieść poziom inteligencji do etapu komputera w mózgu, to zupełnie inna sprawa.
Wydaje mi się, że większość korzyści, jakie moglibyśmy uzyskać z wszczepiania implantów zdrowym osobom, można osiągnąć w sposób znacznie prostszy, tańszy i mniej ryzykowny, np. korzystając z tradycyjnych urządzeń zewnętrznych. Nie trzeba przecież podłączać światłowodu bezpośrednio do mózgu, żeby mieć dostęp do internetu. Ludzka siatkówka już teraz przesyła dane z prędkością prawie 10 milionów bitów na sekundę, a do tego mamy w pakiecie “oprogramowanie” w postaci kory wzrokowej, która genialnie przetwarza i interpretuje te informacje. Uważam, że nawet jeśli kiedyś znajdziemy sposób na przesyłanie większej ilości danych do mózgu, to samo to nie sprawi, że będziemy szybciej myśleć czy uczyć się – do tego potrzebna byłaby gruntowna przebudowa całej naszej “maszynerii neuronowej.”
Próby stworzenia interfejsów pozwalających na przekazywanie myśli czy idei między mózgami brzmią jak science fiction. Choć wizja jest kusząca, moim zdaniem niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak skomplikowany jest sposób przechowywania informacji w mózgu. Nie mamy tam “standardowych plików” jak w komputerze – każdy mózg tworzy swoje unikalne wzorce reprezentacji na podstawie indywidualnych doświadczeń, genetyki czy losowych procesów biologicznych. W rezultacie trudno byłoby opracować uniwersalny system, który pozwoliłby na bezproblemową wymianę myśli między dwoma osobami.
Dodatkowo, nawet technologie, które już istnieją, mają swoje ograniczenia. Na przykład interfejsy pozwalające pacjentom z zespołem zamknięcia poruszać kursorem myślami są wciąż dalekie od doskonałości – pisanie kilku słów zajmuje im minuty. Nawet bardziej zaawansowana wersja, np. implant w ośrodku Broca, mogłaby pomóc osobom po udarze czy zanikach mięśni, ale trudno mi uwierzyć, żeby zdrowi ludzie byli zainteresowani takim rozwiązaniem, skoro istnieją już łatwe w użyciu mikrofony i systemy rozpoznawania mowy. Uważam, że wygoda, koszty i brak konieczności neurochirurgii przemawiają na korzyść tradycyjnych metod.
Ostatecznie, wydaje mi się, że zamiast skupiać się na integracji maszyn z naszym ciałem, lepiej rozwijać technologię zewnętrzną, która łatwo podlega ulepszeniom. W końcu wymiana smartfona na nowy model jest znacznie prostsza niż upgrade wszczepionego implantu. Moim zdaniem, choć wizje przekazywania myśli czy bezpośredniej integracji z komputerami są fascynujące, jeszcze długo pozostaną one w sferze marzeń – a już na pewno dla osób zdrowych.